Frombork

Camping nr 12

Zaraz za miastem się zatrzymaliśmy, zaledwie 15 minut nieśpiesznym spacerem z dziećmi od centrum. Namioty stały się nam domem, maty łóżkami, a śpiwory pościelą.

Tablica informacyjna na wjeździe na camping.
CAMP.NR 12 FROMBORK
POLE NAMIOTOWE
DOMKI LETNISKOWE
506803151
www.campingfrombork.pl
Camping we Fromborku

Camping we Fromborku to nic innego jak trochę wykoszonego trawnika do biwakowania oraz budynek sanitarny z toaletami i prysznicami, osobnymi dla pań i panów. Wielkim udogodnieniem dla biwakowiczów jest kuchnia z elektrycznym czajnikiem i kuchenką gazową. Dookoła trawy, trawy niewykoszone, pełne polnych kwiatów, motyli czy pajęczaków, które i w pomieszczeniach lubią się osiedlać. Bez obawy, niemal codziennie są wymiatane. Camping ten to również drewniane domki letniskowe, zeszły wiek zapewne pamiętające. Na wjeździe, w długim parterowym budynku, recepcja, bar do 22.00 czynny, świetlica z piłkarzykami i stołem do ping-ponga. Coraz mniej takich miejsc, tu się jednak ostało.
To miejsce to też zioła, koniki polne, uciekające z małych rączek, motyle białe, żółte i bardzo kolorowe.

Rozstawianie namiotów firmy FjordNansen
Dzieci siedzące przed namiotem.
Namioty stały się nam domem

— Jaszczurka! Jaszczurka! Tata zobacz. — Podeszliśmy do wygrzebanej w ziemi jamki wśród traw ukrytej. Jaszczurki nie było. Sprytne stworzenie umknęło do środka. Jak często siadacie z dzieckiem, bądź samemu, naprzeciw dziury w ziemi i samo patrzenie sprawia wam przyjemność?
— Zaraz wyjdzie. Wystarczy poczekać — oświadczył z przekonaniem. I czekaliśmy, a ona była zielona, właściwie bardziej brunatna, z wzorkami na grzbiecie. Najpierw ostrożnie wysunęła łepek, tak by ciepło słońca ją pieściło. Ciepło było kuszące na tyle, że robiła kolejne kroki. Mocne, pięciopalczaste kończyny zakończone pazurkami wyciągały ją wyżej i wyżej, aż ukazała się w całej krasie. Nie miała więcej niż 20 centymetrów, ale była masywna i silna. Jej głowa rysowała się wyraźnienie na tle reszty ciała. Krótka i proporcjonalna szyja łączyła ją z tułowiem. Gdzie się kończył tułów, a zaczynał ogon?

Jaszczurka zwinka wychylona z piaszczystej norki.
… zwinka jeden z czterech gatunków występujących na terenie polski …

 Wtedy nie wiedziałem. Ale dzisiaj już wiem, że to była zwinka jeden z czterech gatunków występujących na terenie polski i to prawdopodobnie samiczka, bo mało kolorowa. Wiem dzięki temu, że nasze podróże trwają jeszcze długo po powrocie do domu.
Nagle poczuła się zagrożona i zniknęła w jamce. Zrobiła to bardzo szybko.

Wieczór. Świeca. Kieliszki wypełnione szampanem.
Kieliszki ze szlifowanego kryształu wypełnione szampanem.

Kiedy już słońce zaszło, gwiazdy niebo rozświetliły. Nie pamiętam księżyca. Po dniu pełnym wrażeń, nowych doświadczeń zasnęli. Brat zasnął i jego siostra, dwie kuzynki też się pospały. Ognisko w pobliżu dogasło. Sąsiedzi pochowali się w swoich podróżniczych domkach.
Zapłonęły świeczki. Kieliszki ze szlifowanego kryształu wypełniłem szampanem.
— Tylko się nie całujcie. — Dobiegł zaspany głos z namiotu.

Park Astronomiczny

Mama z córką obserwują okolice przez lunetę.
Park Astronomiczny – co widać za horyzontem

Dzień nie stał się dla nas kresem poznawania Fromborka. Kiedy już słońce wybierało się na zasłużony odpoczynek, odwiedziliśmy Park Astronomiczny – miejsce, gdzie poznaje się gwiazdy i można spojrzeć w słońce.
— Tata, to już nie Frombork. Tam była taka zielona tablica z białym napisem Frombork przekreślonym. — Poprawia mnie właśnie Jasiu.
I oczywiście ma rację. Dwa kilometry na południe od miasteczka jest Góra Żurawia, 47 metrów nad poziomem morza wysoka, na której przez teleskopy i lunety uczyliśmy się nieba.


Poznawać niebo nocą można przez całe wakacje, w piątki i soboty, o godzinie 22.00 i 23.00, w okresie wiosennym – tylko w soboty o 19.00, oczywiście, jeżeli niebo na to pozwoli (brak zachmurzenia). Wstęp kosztuje 15 złotych osobę dorosłą, a 10 złotych dziecko. Trzeba zaznaczyć, że dzieci i dorośli osobno niebo poznają, pod opieką astronomów, przewodników po niebie. Po wszystkim warto z tymi młodszymi wymienić się wrażeniami, gdyż one inaczej postrzegają świat, na czym tylko skorzystać można.

Pani astronom opowiada o teleskopie. Demonstruje działanie kopuły.
Park Astronomiczny – teleskop

JAŚ: Ta pani miała taki wskaźnik, którym sięgała gwiazd i pokazywała nam różne, przeróżniaste gwiazdy. Tam wysoko na niebie. — Pokazywał palcem w górę, z ekscytacją.
JA: a jakie gwiazdy poznaliście?
CARMEN: No te… — Chwila szukania w głowie niedawno nabytych wiadomości. — Jowisz, Vega.
NELI: Ja chcę na barana! — zawodziła swoim słodkim głosem.
JA: Ale tu nie ma żadnego barana — zwróciłem się do najmłodszej. — Jowisz to chyba nie gwiazda? — powiedziałem do tych starszych, bez przekonania. Moja wiedza astronomiczna niewiele odbiega od ich wiedzy.
JAŚ: Nie gwiazda, planeta. Ale widzieliśmy, naprawdę i pierścienie Saturna też. Saturn to też nie gwiazda. Tylko Saturna przez teleskop oglądaliśmy, a Jowisza bez.
CARMEN: Ale było tak trochę nie fajnie, bo strasznie gryzły komary. Ciągle gryzą. I zimno. A taki jeden chłopak przeszkadzał pani, kiedy tym wskaźnikiem po niebie chodziła.
ZUZA: Tata, wiesz co? — Zaczekała, aż się do niej pochylę i kontynuowała na ucho. — Nogi mnie bolą. Weźmiesz mnie na barana?
JA: Nie mogę, bo mnie też strasznie nogi bolą, a kiedy ciebie wezmę na barana, to będą mnie dodatkowo uszy bolały. Bo żadna z was — tu wskazałem na Neli — nie zniesie, gdy tylko jedną będę nosił.
JAŚ: i wiesz co jeszcze? Widzieliśmy takie jasne gwiazdy. No wiesz, są trzy, a Vega jest najjaśniejsza.
JA: Zmęczeni? Podobało się? — Wszyscy zgodnie przytaknęli.
NELI: Ja chcę na barana! Nóżki bolą.
JA: Już wracamy do namiotów, wszyscy sobie pośniemy i o gwiazdach pośnimy. Co wy na to? — Pomimo ekscytacji dopadło nas zmęczenie. Była 23.30. Na niebie coraz więcej gwiazd można było wypatrzeć. Na campingu, w plastikowym wiaderku chłodził się szampan, który czekał, aż wrócimy.
JAŚ: a możemy się jeszcze pobawić? — Wskazał na salę z łamigłówkami, gdzie wcześniej kupowaliśmy bilety. W oczach dzieci widać było, że nie zniosą odmowy. I nie zniosły. Zapomniały o zmęczeniu, bolących nóżkach i wpadły rozwiązywać zagadki.

Od dziecka patrzałem na Wielki Wóz, ale dzisiaj wiem, że jest on częścią Wielkiej Niedźwiedzicy, a jego dyszel to nic innego jak jej ogon.
Wielka Niedźwiedzica

Dzisiaj już wiem, że teleskop pokazuje obraz odwrócony, co zupełnie nie przeszkadza w obserwacji gwiazd, jednak gdy będziemy podglądać sąsiadów, to zobaczymy ich odwrotnie. Znam, chociaż niekoniecznie na niebie pokażę, gwiazdozbiory: Łabędzia, Lutni i Orła oraz ich najjaśniejsze gwiazdy: Deneb, Wegę i Altair, które trójkąt letni tworzą. Od dziecka patrzałem na Wielki Wóz, ale dzisiaj wiem, że jest on częścią Wielkiej Niedźwiedzicy, a jego dyszel to nic innego jak jej ogon. Poznałem Wolarza, (gwiazdozbiór) biednego pasterza, którego bracia ograbili z bydła. Czym był wolarz bez wołów w tych zamierzchłych czasach? Nikim. Żebrakiem tułającym się po świecie. Podczas swej tułaczki widział, z jakim trudem rolnicy uprawiają swoje pola. Rozmyślał, jak im pomóc, aż w końcu wynalazł pług ciągnięty przez woły. Za to Zeus umieścił go na niebie wraz z siedmioma bykami, jasnymi gwiazdami Wielkiej Niedźwiedzicy. Chociaż tamten dzień dobiegł końca, co więcej, tamta noc się skończyła, to wspominam słowa pani astronom:
— Pokażę państwu przyrządy współczesne jak i rekonstrukcje tych dawnych, które służą do poznawania nieba. Mamy tu lunety, teleskopy optyczne i zwierciadlany, których w czasach Kopernika jeszcze nie znano.
— To on tę Ziemię ruszył bez żadnej lornetki, tylko oczkami to wszystko sobie wypatrzył? — Z rzeczywistym zdziwieniem pytała moja lepsza połowa.
— Trzeba państwu wiedzieć, że Kopernik był przede wszystkim matematykiem. To, za co go cenimy, było jego hobby, a nie pracą — mówiła pani astronom.

Tego, co tam doznaliśmy, zupełnie się nie spodziewaliśmy. To, jak na tę noc reagowały dzieci, było poza naszymi oczekiwaniami. Szukajcie, może w tym miejscu i wy znajdziecie coś dla siebie. My, kiedy znów tu będziemy, z chęcią ponownie zaznajomimy się z niebem. Pamiętajmy, że niebo każdego dnia jest inne i nigdy nie będzie już takie samo.

Wieża wodna, serce miasteczka

Piętro kawiarni w Wieży Wodnej. Dzieci jedzą lody w tle kobieta pije kawę.
Lody z ich pucharków szybko znikały, łyżeczka po łyżeczce.

Mały stolik na piętrze. Dwie kawy ciepłem parujące, aromatem swoim mile absorbują powonienie. Filiżanki stoją naprzeciwko siebie. Espresso doppio i mała czarna z mlekiem, takie było zamówienie. Pomimo bezchmurnego nieba i palącego słońca na zewnątrz tutaj panuje przyjemny chłód i półmrok. Nieliczne tylko promienie wpadają przez okno w grubej piętnastowieczne, ceglanej ścianie, dając świadectwo lata. Na tej samej ścianie, odwróconej plecami do słońca, wyeksponowano sztucznym światłem replikę obrazu Jana Matejki „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z bogiem”.
Słodzę espresso, ona małą czarną słodzi. Spojrzenia się spotykają, załączając uśmiechy.
— O, jak miło… — Chciała powiedzieć coś więcej. Ręce niemal spotykały się w dotyku.
— Mogę usiąść z wami? — Podchodzi najmłodsza z pucharkiem lodów, które przed chwilą jej kupiliśmy.
— Tylko, że my tu mamy romantyczną randkę — próbujemy pertraktować.
— Mi to nie przeszkadza — odparła.
— Tylko się nie całujcie. Feee — dobiega z sąsiedniego stolika.
— Feee całowanie. — Teraz krzywiła się cała czwórka.
Lody z ich pucharków szybko znikały, łyżeczka po łyżeczce. Wróciliśmy do kawy, do spojrzeń, które załączają uśmiechy.
— My idziemy na górę oglądać film — oświadczyły bardziej, niż spytały — możemy?
— Bardzo dobry pomysł. Tylko nie wychodźcie na taras.
— Dobra! — Dobiegają głosy, oddalające się na schodach.
— Zaczekajcie na mnie, idę z wami! — Najmłodsza opuszcza nasz stolik, nie dokończywszy lodów.
Teraz jesteśmy sami. W tle muzyka Franza Josepha Haydna „l’après-midi” (popołudnie). Jest południe, a wieżę, w której tak miło spędzamy czas, właśnie jego pradziad, może nie tyle wznosił, ile wymyślił całe jej działanie i wyposażenie dostarczył.
Kawa już nie jest tak gorąca, jednak magia spojrzeń pozostała. Łyk czarnej, spojrzenia, uśmiech…
— Proszę za mną, tu na piętrze na chwilę się zatrzymamy. — Rozproszył romantyzm głos przewodnika i tętent małych stóp wycieczkowiczów. Dzieci rozsiadają się po schodach, wypełniają wolne miejsca. Przewodnik jest wyżej. Aromat kawy się ulotnił.
— Znajdujemy się w wieży wodnej, będącej majstersztykiem ówczesnych czasów. Była to druga w Europie, a pierwsza w Polsce budowa tego typu i chociaż przypisywano ją Kopernikowi, to nie jest to prawdą. Obiekt ten powstał 28 lat po jego śmierci i działał nieprzerwanie przez niemal 200 lat, dostarczając wodę do kanonii na wzgórzu. Powyżej, znacznie powyżej, jest salka, gdzie na krótkim filmiku można obejrzeć, jak działał podnośnik czerpakowy, który właśnie w tym wnętrzu umieszczono.
Na tamtej ścianie — wskazał obraz dłonią — znajduje się replika obrazu Jana Matejki, przedstawiająca Kopernika na wieży, obserwującego niebo. Oryginał znajduje się w Krakowie, zresztą jest dużo większy i tu by się nie zmieścił. Nie jest prawdą, że na tej wieży było jego obserwatorium.
— Nie jest prawdą, że Kopernik był kobietą — szepnąłem do niej, wywołując jej uśmiech.
— Na obrazie tym, pod nogami Kopernika, widać lunetę. Otóż lunet czy teleskopów w kopernikowskich czasach nie znano. Sam Matejko, nigdy nie był we Fromborku, prawdopodobnie przysłał swoich uczniów, którzy wykonali szkice, a on sam na ich podstawie namalował obraz, będący bardziej impresją niż odwzorowaniem faktów. Po lewej stronie astronoma mogłoby się wydawać, że to zabudowania ówczesnego Fromborka. Ówczesnego, oczywiście, Matejce. Nic bardziej mylnego. Jan Matejko mieszkał w Krakowie i to właśnie panorama tego miasta znajduje się na obrazie. — Przewodnik odwrócił się i rozpoczął wspinaczkę po schodach.
 — Proszę za mną. — Młodzież ruszyła w jego ślady, w krótkim czasie wyludniając pomieszczenie. Natomiast z góry powróciła nasza czwórka.
— i jak udała się randka? — krzyczeli jeszcze na schodach.

Lampy ptaki, szklane dzieła sztuki.
Wieża ta to też … galeria pięknych, kolorowych wyrobów.

Wieża wodna nie dostarcza już wody na Wzgórze Katedralne, nie jest też młynem. Obecnie to punkt widokowy do podziwiania panoramy zalewu wiślanego z pobliskim małym portem i mierzeją w tle, czy Wzgórza Katedralnego górującego nad miasteczkiem. Bilet wstępu przez cały sezon zakupisz w cenie 7 złotych za dużego, 5 złotych za małe lub 15 złotych za rodzinę, w cenie było wypożyczenie lornetki. Wieża ta to też kawiarnia z wyśmienitą małą czarną i pysznymi łakociami, jak i galeria pięknych, kolorowych wyrobów.

Galeria, księgarnia. za ladą właściciel.
Pana Zygmunta spotkaliśmy w przyległej galerii (sklepie z pamiątkami).

Dzisiaj historię tego miejsca tworzą państwo Dobromira i Zygmunt Czarneccy. Pana Zygmunta spotkaliśmy w przyległej galerii (sklepie z pamiątkami). Państwo Czarneccy poświęcili lata na doprowadzenie tego miejsca do dzisiejszego stanu. Z szesnastowiecznych murów stworzyli miejsce magiczne, serce miasta Frombork. Tu nie tylko napiliśmy się kawy, ale uzyskaliśmy również wszelkie informacje, także te niezwiązane z turystyką. Dziękujemy, Panie Zygmuncie, że naprowadził nas Pan na niejedną tajemnicę tej małej miejscowości.

Wahadło Foucaulta

Ziemia naprawdę się kręci! Stoimy przed bujającą się kulą, podwieszoną na stalowej lince. Kula waży 46,5 kilograma, linka ma długość 28 metrów. Dzieci dokładnie sprawdzają płaszczyznę bujania i kamyczkami oznaczają miejsce, w którym aktualnie się znajduje. Robią to, bo pani im tak poradziła, ta sama, która co godzinę wprowadza kulę w ruch. Dzieci bardzo lubią kamyczki, dlatego tak chętnie nimi usypują linię.

Schody prowadzące na Wieżę Radziejowskiego. Widok z góry.
Na górę prowadzi 227 stopni.
Panorama Fromborka, na pierwszym planie katedra. Widok z Wierzy Radziejowskiego.
Widok na Frombork z wieży Radziejowskiego.

Na górę prowadzi 227 stopni. Każdy stopień 13,5 centymetra mierzy. Ja wchodzę, każdy stopień zaliczam. Ona tak czyni i cała czwórka najmłodszych. Każde z nas się wspina. Ręka z rączką się złączyła, jednak nóżki samodzielnie muszą pokonać każde 13,5 centymetra. Pokonujemy, by na szczycie wieży Radziejowskiego usiąść na tarasie, wody się napić i ciasteczka kruche pochrupać. To wszystko 55 metrów nad poziomem morza się dzieje.
— O, tam byliśmy. — Jedno z dzieci wskazuje wieżę wodną.
— O, tam będziemy. — Pokazuję w kierunku zalewu i myślę o chłodnej kąpieli i plażowaniu.
— Gdzie? — pytają.
Nie odpowiadam, bo słowo „woda” wywołuje u nich jakąś dziwną ekscytację.
Radziejowski był biskupem, tylko tyle o nim wiemy i więcej wiedzieć nawet nie chcemy. W końcu to nie Kopernik. A jednak wieża, która niegdyś byłą dzwonnicą właśnie tego biskupa imię nosi. Niesamowita panorama przed nami się roztacza, Zalew Wiślany z mierzeją w tle, cały Frombork w zasięgu wzroku. Nie tylko starówkę, domy, kościoły; widzimy też Nizinę Warmińską i Wzniesienia Elbląskie, jednak dla nas to tylko pola, lasy i łąki, bo skąd też te nazwy znać możemy.

Dziecko obserwuję ruch wahadła.
Kula na linie to nic innego jak Wahadło Foucaulta.

Kula na linie to nic innego jak Wahadło Foucaulta. Wahadło w wieży Radziejowskiego jest podwieszone w miejscu dzwonów, które kiedyś wiernych przywoływały, i udowadnia nam, że Ziemia się kręci. Nam trochę w głowach się kręci, bo 227 stopni w dół schodzimy. Dzieci już są przy wahadle.
— To nie fair. Kto nam sprzątnął nasze kamyki? — Dobiegały lamenty z dołu.
— Ktoś zrobił to specjalnie. — Użalały się to do nas, to między sobą.
— To faktycznie nie w porządku — stwierdziłem.
— To ta pani, co tu stała. — Oskarżenia nie ustają.
— Czy ktoś zauważył, co się zmieniło? — pytam. Dzieci jednak wolą zajmować się swoim rozczarowaniem.
— Wahadło to udowadnia, że Ziemia się kręci. — Próbuję edukować, jednak nikt mnie nie słucha. Nikt oprócz Niej. Stoi obok mnie i razem na dzieci patrzymy, a kula to zbliża się, to oddala.
— Fajne są. Prawda? — Trochę się do mnie przykleja.
— Prawda — odpowiadam. — Teraz już widzisz, że Ziemia się kręci?

Wnętrze planetarium Frombork.
Poniżej w przyziemiu, w planetarium, się rozgościliśmy.

Poniżej w przyziemiu, w planetarium, się rozgościliśmy. Czerwone siedzenia, coś takiego pośrodku do gwiazd wyświetlania i kopuła imitująca niebo. Na kopule cały pokaz się dzieje. Nie trwa długo. Siedzimy wygodnie. Jest chłodno. W górze obrazy się zmieniają. Słyszę nazwy: mgławica, Wolarz, galaktyka. Słyszę te wszystkie słowa, jednak nie wiążę ich z treścią, a bardziej z muzyką, która w rzeczywistości jest tłem widowiska. Jest błogo, jest miło. Przeżywam własną odyseję. Barwy się splatają, rozmywają, wszystkie z bieli powstają. To wszystko mnie pochłania, zawłaszcza. Jest jak we śnie, bo to jest sen. Budzi mnie czyjeś chrapnięcie. Zapalające się światła wytrącają mnie z letargu. Dziewczyny ciągle śnią o gwiazdach. Jedna duża im matkuje, pozostałych małe główki na jej kolanach spoczywają. Jedna na lewym, druga na prawym kolanie. Czy on spał? – pytam w myślach, patrząc na syna, który ma oczy szeroko otwarte i szykuje się do wyjścia.

Zdradzę wam coś. Takie spanie często lepsze jest niż oglądanie i dlatego chętnie w to miejsce powrócę.

Szpital św. Ducha

Poszliśmy oglądać zioła i kwiaty, a zajrzeliśmy w głąb ciała. Było trochę strasznie. Nie wiem, czy przez stare mury, chłód, czy niedobór światła. A może przez ekspozycję „Theatrum Anatomicum”. Obnażone ścięgna, żyły, włókna mięśni przerażały mnie, odsłaniając tajemnicę wnętrza i ujawniając aspekt naszego biologicznego jestestwa.

Wycinek skóry z tatuażem w szklanym naczyniu z formaliną. Tatuaż przedstawia kopulującą parę.
… w formalinie stały na półkach w szklanych, zamkniętych pojemnikach.

Szpital św. Ducha nie jest rozrywką dla dzieci. Tak sądzę, chociaż nie do końca pojmuję ich postrzeganie świata.
— Tata. Co to jest? — Młody wskazał preparaty anatomiczne. Narządy zanurzone w formalinie stały na półkach w szklanych, zamkniętych pojemnikach.
— To? — Upewniam się, czy na pewno pyta o preparaty. A może szukam słów odpowiednich dla ośmiolatka. — To, to jest to, co mamy w środku. Tu masz wątrobę zatrutą fosforem — czytałem kartki przy słoikach — to jest kawałek skóry z tatuażem, tu pęknięta nerka, a tutaj serce, które każdy ma w sobie.
— Ja nie mam takiego.
— Nie. Ty masz dużo mniejsze. Twoje serce cały czas rośnie z tobą.
— Nie tata. Ja nie mam takiego serca — stwierdza stanowczo — ja mam takie. — Ułożył z dłoni znak serca.

Kobieta ogląda wystawę ziół i naczyń aptekarskich
Były tam też zioła, które dzięki podpisom można było zidentyfikować …

Najmłodsze księżniczki bały się tych widoków i księżniczka mama przychylna wystawie nie była. Opuściły zwiedzanie nawy głównej i północnej, zajęły się południową, gdzie naczynia aptekarskie udostępniono, pochodzące z wykopalisk we Fromborku i Elblągu.
Były tam też zioła, które dzięki podpisom można było zidentyfikować i na co pomagają, sprawdzić.

Stary dom w kwiatach na ulicy Starej Frombork
Domy przy ulicy Starej
Ulica Stara. Po prawe budynek muzeum medycyny Frombork. dawniej szpital św. Ducha.
Przy ulicy Starej 6 szpital ten, który już nie jest szpitalem, stoi.

Przy ulicy Starej 6 szpital ten, który już nie jest szpitalem, stoi. Zioła przy nim rosną, tworząc prawdziwe herbarium. Rosną i pachną. Niektóre – jak lawenda, szałwia czy bazylia – pachną mocniej w słońcu, innych zapach najintensywniejszy jest wieczorem. Tak jest w przypadku maciejki. Rośliny pachną, by wabić. Nas zwabiły. Ich mnogość i różnorodność w tym miejscu sprawia, że raczyć się zapachami można od świtu do zmierzchu. Nie doświadczyliśmy, jak jest w nocy.
— Idziemy już?
— Nudzimy się. Chodźmy stąd. — Chóralnie te młodsze.
— Tu wcale nie jest fajnie. Chodźmy stąd.
Zauważyliście, że rośliny o efektownych kwiatach nie wysilają się na pachnienie, a te niepozorne wprost przeciwnie.

Prolog

Dzieci moczą się w fontannie.
… w upalny dzień jedynie woda …

Nie zwiedzanie było naszym celem, ale odkrywanie. I odkryliśmy, że razem wszędzie dobrze, że Frombork dziś nie jest już tylko miastem Kopernika, chociaż w koło niego się tu wszystko kręci. Odkryliśmy wierzę wodną i to, że od narzekań zmęczonych dzieci w upalny dzień jedynie woda może nas uwolnić. Woda z fontanny, która moczy dziecięce ubrania i przy której nie ma zakazu kąpieli. Fontanny kiedyś na rynku nie było, tylko pompa ręczna stała. Dzisiaj jest i moczy nasze dzieci, które wśród innych dzieci dokazują. Dzisiaj stała się centralnym punktem fromborskiego rynku. Strumienie tryskają z posadzki niczym wybuchy na słońcu, tak myślę, chociaż w słońce jeszcze nie patrzałem. Właśnie odkryłem, że jest po co powtórnie odwiedzić obserwatorium na wzgórzu. Wkoło fontanny orbity z ciemnej granitowej kostki ludzie ułożyli. Na tych orbitach ławki niczym osiem planet stoją. Na trzeciej od centrum Kopernik zasiadł i spogląda na Wzgórze Katedralne.

Kawałek piaszczystej plaży wśród trzcin.
Odkryliśmy też miejską plażę

Odkryliśmy też miejską plażę, grillem pachnącą. Ktoś tam śpiewał, ktoś inny disco polo z telefonu za darmo udostępniał. Plaża piach ma szary. Woda jest płytka, dno często muliste. Wkoło trzciny bujnie porastają brzegi, oprócz tego piaszczystego kawałka. Nie jest to Lazurowe Wybrzeże na pewno, woda jednak jest ciepła i ulgę w ukropie przynosi. Żeby tylko te muchy nie gryzły.

Butelki po piwie na plaży
Plaża piach ma szary.

Odkryliśmy w końcu, że jeszcze wiele do odkrycia w tym małym miasteczku zostało. Może kiedyś tu jeszcze wrócimy?

Rysunkowe wspomnienia

Książki

Lubię literaturę opisującą miejsca, które odwiedzam. Nie chodzi o przewodniki czy podręczniki historyczne, ale czystą beletrystykę, którą z rodziną wspólnie można sobie poczytać, która często jest dla mnie świadectwem pobytu w danym miejscu.

„Pan Samochodzik i zagadki Fromborka” autorstwa Zbigniewa Nienackiego — gorąco polecam, jako sposób na odkrywanie tego miasta.

9 myśli na temat “Frombork

Dodaj własny

    1. Tej maski jak i ryciny przedstawiającej lekarza w nią ubranego, dzieci najbardziej się przeraziły :). Jak inaczej teraz patrzy się na medycynę. Bez tamtych czasów nie mielibyśmy dzisiejszej służby zdrowia, której tak wiele dzisiaj zarzucamy.

      Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Built with WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: