Od Wisły do … cz.1

– Ciągle tylko siedzisz w telefonie, chłopie, opamiętaj się. I żebyś chociaż coś mądrego oglądał. Ja w twoim wieku całymi dniami siedziałem na podwórku. A ty co? Tylko te filmiki, pokemony, gry jakieś… Patrzeć tylko, jak w tłuszcz obrośniesz. Telefon i jedzenie, przecież to nie jest normalne.
– Hmm! – Dąs. – Dobra już, dobra.
Chcę dobra swojego dziecka. Rozdrażniony sięgnąłem po schłodzone piwo, bo lato, skwar i duszno strasznie. Napój miło syknął po odjęciu kapsla. Gdzieś w tle zamknęły się drzwi.
– Pewnie, zamknij się z tym swoim telefonem.
Usiadłem na kanapie. Naprawdę było duszno. Zarzuciłem nogi na pobliski stolik i odpaliłem jeden z kanałów o wojnie na Ukrainie. Nie jest mi obojętna. Jedni eksperci napełniają mnie nadzieją, inni grozą. Później przełączyłem na gierkę, żeby się odstresować.
Jasiu wyszedł z pokoju, otworzył lodówkę i nalał pełną szklankę coca-coli, co nie obyło się bez mojego komentarza:
– Chłopie, opamiętaj się. Wiem, że to dobre, ale to sam cukier. Jakby nie było wody w domu. – Pociągnąłem kolejny łyk z oszronionej butelki. Ostatnio przypadły mi do gustu te czeskie piwa.
Jaś odstawił pustą szklankę po napoju.
– Idę na rower – oznajmił.
– Tylko nie zapomnij telefonu, żeby był z tobą jakiś kontakt.

Trudno czasami porozumieć się z najbliższymi – bo nie chcą robić tego, czego my chcemy, bo chcą, byśmy robili to, czego nam się robić nie chce. Życie. Czasami warto znaleźć czas dla siebie. Co za egoizm z tych słów bije, chciałem napisać: czas dla nas. Podjęliśmy próbę i o tym jest ta historia.

Przeprawa

Ulicą Mieczysława Boguckiego zbliżaliśmy się do przeprawy promowej w Świbnie. Pisałem już o niej we wpisie „Rzeki, morze – Żuławy”. Po prawej stronie drogi stał głaz, a dokładniej – ciągle tam stoi. To naprawdę dostojny głaz, kamień z przekazem. Sprowadzono go z Bałdowa koło Tczewa, gdyż nigdzie w okolicy równie dostojnego głazu nie było. Trzeba wam wiedzieć, że niemały to kamień, bo aż piętnaście ton sobie liczy. Co ciekawe, przyodziano go w granitową tablicę, co dodaje mu wagi i znaczenia. Na tablicy napis: „100 lat przekopu Wisły 1895–1995”. Nie spojrzeliśmy na to świadectwo przeszłości. Zbliżaliśmy się do promu. Otwarty szlaban zapraszał na pokład. On siedział obok kierowcy, ja, kierowca, siedziałem obok niego. Rozmowa specjalnie się nie kleiła. Zaparkowałem na wskazanym przez panią w żółtej kamizelce miejscu.
– Dzień dobry. Za samochód z pasażerami dwadzieścia złotych poproszę.
– Można kartą?
– Oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem.
Przyłożyłem kartę do czytnika. Piknęło i wypłynęło potwierdzenie.
– Dziękuję – powiedziała pani w żółtej kamizelce i odeszła do następnego pojazdu.
Czekał nas pięciominutowy rejs do ulicy Gdańskiej prowadzącej w kierunku Krynicy Morskiej.
– Wysiadasz? – zapytałem.
– Raczej nie – odparł bez entuzjazmu. – A ty?
– Ja wysiądę.
– OK.
Na pokładzie mocno prażyło słońce. Dopisało nam lato tego roku. Pewnie skwar byłby nie do zniesienia, gdyby nie ten przyjemny wiatr, który marszczył wody Wisły. Stałem przy szlabanie zagradzającym drogę jeszcze donikąd, próbując znaleźć oryginalne ujęcie, i wtedy podszedł on, uśmiechnięty. Wiatr rozwiewał jego blond włosy.
– I co się tak patrzysz? – Jakoś tak powiedział.
Teraz tak sobie myślę, że na tym pokładzie pojawił się pokemon.

Holownik przy burcie promu.  Na pierwszym planie dziób łódki z nazwą KLEŃ
Holownik przy przeprawie przez Wisłę. Świbno – Mikoszewo 2022

Holownik Kleń obrócił się na pozycji. Szyper, schowany w cieniu sterówki, pociągnął łyk kawy, jednocześnie korygując kurs kołem sterowym. Cumy przy burcie napięły się, a prom rozpoczął 400-metrową podróż. Rowerzyści, piesi, jak i ci z samochodów snuli się po pokładzie, szukając oryginalnych ujęć i tematów do rozmów, które porzucą wraz z opuszczeniem promu. Stalowa lina, trzymająca jednostkę na torze, przesuwała się po stalowych rolkach, wypracowanych, wytartych po latach eksploatacji. Zastanawiałem się wtedy, jak wiele można przeżyć w pięć minut. Na pewno cały rejs. Ten prom to taki przystanek w czasie, wyciszenie przed dalszą drogą.
Więcej informacji o promie znajdziecie na stronie: prom Świbno-Mikoszewo

Prawy brzeg

Zapiekanka na prawym brzegu Wisły. Przystań Mikoszewo

Stanęła przed nami pokaźna, długa. Ułożyliśmy ją na stole w ten sposób, aby w stronę każdego z nas był zwrócony jeden jej koniec. Przypieczona bułka, pomidory, sos i ser roztopiony po całości. Na wierzchu zygzak keczupu, o który specjalnie poprosiłem. Zapiekanka.
– Ja przecinam, ty wybierasz.
– Nie, lepiej ty przecinaj, ja wybiorę.
Wydobyłem nóż, którym jeszcze niedawno ostrzyłem kijki na ognisko, i jednym cięciem dokonałem podziału.
Przystań Mikoszewo. Dwa bary, może jeden – trochę się pogubiłem, bo dwie przestrzenie oferują różne potrawy, ale jakby jedna kuchnia je łączyła. To tylko domysły. Pierwsza – okienkowa, ze stolikami na świeżym powietrzu – zapiekanki, burgery, frytki oferuje. Jest taka trochę w hipsterskim stylu. Druga, bardziej stołówkowa, z morskim, rybackim wystrojem i widokiem na kutry, które jeszcze rano były na połowie. Tutaj dania bardziej obiadowe serwują. Ryby z morza lub rzeki, jak ci się zamarzy, ale też pizzę ze znajdującego się na sali pieca opalanego drewnem. O dziwo, ta stołówkowa część wydaje się korzystniejsza cenowo. W drodze powrotnej skusiliśmy się na kopytka z gulaszem na dwa widelce i jeden talerz.

Na prawym brzegu niby nic się nie dzieje, a jednak dzieje się wiele. Na piaszczystym, darmowym parkingu można spotkać kampery, które osiadły tu na dłużej. Przy samym promie – pamiątki, lody, zapiekanki, ale i ryby wiślane i morskie wołają: „kup mnie, kup mnie”. Z prawego brzegu popłyniesz polować na foki (z obiektywem, oczywiście) albo tylko je oglądać. Trzeba wam wiedzieć, że pokaźna kolonia polubiła ujście Wisły, niedawno naliczono ponad 200 osobników. Na prawym brzegu zostawiliśmy samochód i przesiedliśmy się na rowery.

12 stacji

Wysiedliśmy na jedenastej stacji

Dwanaście stacji liczy trasa kolejki, a stacja Prawy Brzeg Wisły jest jednym jej końcem (czy początkiem, jak kto woli). Tutaj przestawiają lokomotywę z jednego końca na drugi. Odbywa się to kameralnie, niemal w polu.

Przestawianie lokomotywy

Prawy Brzeg to nazwa przystanku w Mikoszewie. Znajduje się on za kościołem i wcale niełatwo go odnaleźć. Na tej stacji zapakowaliśmy się z naszymi rowerami, żeby wysiłku sobie oszczędzić.
O Żuławskiej Kolei Dojazdowej już wspominałem. Wlecze się, terkoce, telepie. Ma w swym składzie wagon na rowery, a nawet wagon restauracyjny. Sądząc po letnim obłożeniu, jest nie lada atrakcją turystyczną, jak i pewnym środkiem transportu na trasie Prawy Brzeg Wisły – Sztutowo.
Telepaliśmy się, mijając kolejne krajobrazy, niektóre były już nam znane, inne zupełnie nowe. Jaś wyciągnął gruby zeszyt, w którym uwieczniał pokemony, i zestaw kredek.

W wagonie rowerowym. Na pierwszym planie dwa plecaki w tyle Jasiu zajęty swym projektem rysunkowym
Wagon specjalnie na rowery

Ja zająłem się lekturą. Kiedy znad książki spojrzałem na niego, zajętego swoim pomysłem, zrozumiałem, że to nie jest mój wyjazd, tylko nasz i że cele, które obrałem na starcie, straciły swój priorytet. Nasze prawdziwe cele miały się ujawnić dopiero w następnych godzinach.

Plaża

Wysiedliśmy dalej, niż chcieliśmy – ot, zwykła nieuwaga. Przystanek Sztutowo Muzeum. Nie dorośliśmy jeszcze do cierpienia, które w tym miejscu zadawano. Nie potrafiłbym mu wytłumaczyć dlaczego, a on nie potrafiłby tego zrozumieć. Jeszcze kiedyś przyjdzie czas na to miejsce.

Jedzie na rowerze przez las szutrową drogą. Na zdjęciu widać plecak i tylne koło roweru.
Głównie lasem prowadzi trasa przez Mierzeję.

Dlatego też ominęliśmy bramę odnalezioną gdzieś leśną dróżką, następnie drogą szutrową i taką bardziej piaszczystą, po której rowery jechać nie chciały, dotarliśmy do plaży pełnej drobnego piasku. Dotarliśmy do szumu morza i jego ciepłej wody. Morze Bałtyckie naprawdę potrafi być ciepłe. W piachu rzucone plecaki, rowery gdzieś w lesie, przy drzewie, a my w wodzie czystej, w wodzie falującej, z nielicznymi białymi grzywaczami, w których znikaliśmy niczym ryby. Trasa rowerowa R10 biegnie z zachodu na wschód. Nasza zbłądziła na północ.

Super men stawia czoła fali a na poważnie plaża, morze i gościu zastanawiający wejść czy nie wejść. do morza. Zdradzę wam, że wszedł i nie żałował.
Od Wisły do ruskich wiedzie jedna długa plaża, dzisiaj przekopem podzielona

Nocowanie

Jeszcze nie to miejsce miało stać się noclegowym. Odnaleźliśmy trasę R10, by dojechać jak najdalej, póki chęci były, choćby znikome.

Deskowe drogowskazy, kolejno na: BELGRAD, MOJE KĄTY, CUDNA PLAŻA, MALTA
Jest miejsce gdzie różne drogi ci wskażą

czytaj dalej

Dołącz do nas już dziś. Newsletter

Przetwarzanie…
Succes! teraz będziesz na bieżąco.

Jedna myśl na temat “Od Wisły do … cz.1

Dodaj własny

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Built with WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: