Zimno w środku, zimno na zewnątrz. Biało w koło. Niewiele tej białości, ale świeżutka tejnocna ta biel. Przy namiocie nadgryzione drzewo, czyżby bobry prawdziwe były, a nie śnione? Rzeką płynie pień prawie wielkości kajaka, a ja tę biel podziwiam, marznę i myślę o bobrach. Przyjemnie tak pomarznąć w tej bieli i wierzyć, że bobry prawdziwe... Czytaj dalej →
W górę Wisły – dzień trzeci
Nie budzik, ale jasność mnie budziła, nastawała w namiocie i wzywała do działania. Często z rana pojawiały się wyrzuty, że tak późno, że tyle nieprzepłyniętych kilometrów przez ten czas leżenia umknęło. Obracałem się wtedy na drugi bok, zajmując wygodniejszą pozycję, i znowu było dobrze, wskutek czego doszedłem do wniosku, że poczucie winy to wynik niewygody.... Czytaj dalej →
W górę Wisły – dzień drugi
Lubię tę enklawę, przestrzeń namiotu z całym jej bałaganem. W nocy uchodziło mi powietrze z materaca. Dwukrotnie go dopompowywałem. Użyłem power tape’a do obklejania podejrzanych miejsc, chyba pomogło, bo dospałem w miarę wygodnie do rana. To pozorne ciepło, które było bardziej w głowie niż w ciele, długo trzymało mnie w namiocie, zanim zdecydowałem się na... Czytaj dalej →
W górę Wisły – biwak
Koniec pływania, początek zap… wysiłku. Wysiadłem, bo nadszedł czas wysiadania. Wciągnąłem kajak na nabrzeże, bo nadszedł na to czas. Cały się trząsłem, zęby szczękały pomiędzy oddechami, to dobry znak, drgawki pozytywnie wpływają na naszą ciepłotę. W kokpicie wygrzebałem kubek termiczny z herbatą zaparzoną przed wypłynięciem. Napój był ledwie letni, kląłem na siebie, że nie zabrałem... Czytaj dalej →
W górę Wisły – dzień pierwszy
Przystań na Siennickiej była cicha, roboczo zagracona. Na nabrzeżu łodzie wyciągnięte z wody w specjalnych łożach przesypiały zimę. Wśród nich nefryty pełne wspomnień. Jeden z nich narodził się w tym samym roku co ja. Od lat niewiele się tu zmienia. To w tym miejscu, na tej, a nie innej przystani, w hangarze za zieloną bramą,... Czytaj dalej →
W górę Wisły – początek
Wszystko zaczęło się w Gdańsku, na przystani harcerskiej. Naprawdę jest taka, możecie mi wierzyć na słowo, chociaż nie funkcjonuje już w dawny sposób, ale co… Nie! Przepraszam, to zaczęło się wcześniej jeszcze – w domu przy kawie, takiej z pianką. Był wczesny ranek przed pracą. Ja, jak i ona próbowaliśmy małymi łyżeczkami połączyć pianę z... Czytaj dalej →
Nad Piaśnicą i morzem
Dębki – plaża Było mi tu dobrze, myślę, że nam było tu dobrze, a pomimo to jakoś nie wiem, co o tym miejscu napisać… O piasku bym mógł napisać, bo czemu nie? Sypki taki, delikatny i przyjemnie skrzypi przy każdym kroku. Może o zachodzie słońca, jak barwami niebo koloruje. Tak, o zachodach mógłbym napisać, bo... Czytaj dalej →
Piaśnicą do morza
Mówią, że bezwstydna. Nieskrępowana swoją nagością kusi i zachwyca. Wielu przybywa tylko po to, by ją oglądać, kontemplować, dotknąć, może w nią wejść i poczuć jej wilgoć. Mimo że chłodna jest kontaktach, każdego przyjmie. Nie ma preferencji co do płci czy rasy. W słoneczne dni wydaje się piękniejsza, mniej skrywa przed tymi, którzy patrzyć w... Czytaj dalej →
Od Wisły do … cz.2
Jeszcze nie to miejsce miało stać się noclegowym. Odnaleźliśmy trasę R10, by dojechać jak najdalej, póki chęci były, choćby znikome.– Długo jeszcze będziemy jechać?– Jasiu dopiero zaczęliśmy. Sam musisz przyznać, że za dużo to my się dzisiaj nie najeździliśmy. Trzeba znaleźć dobre miejsce na nocleg.– I kupić coś na kolację.– Może zupki chińskie?– I wodę,... Czytaj dalej →
Od Wisły do … cz.1
– Ciągle tylko siedzisz w telefonie, chłopie, opamiętaj się. I żebyś chociaż coś mądrego oglądał. Ja w twoim wieku całymi dniami siedziałem na podwórku. A ty co? Tylko te filmiki, pokemony, gry jakieś… Patrzeć tylko, jak w tłuszcz obrośniesz. Telefon i jedzenie, przecież to nie jest normalne.– Hmm! – Dąs. – Dobra już, dobra.Chcę dobra... Czytaj dalej →
Biebrzańska wiedźma
Zaczęło się od lipowego naparu Była zima, szaro za oknem. W telewizji w innym pokoju dopiero co wybrzmiał Teleexpress. Delektowałem się nic nierobieniem, krążeniem po sieci w telefonie. Graciela to nazywa lenistwem, co w konsekwencji prowadzi do wymiany żalów i późniejszych dąsów. W tym dniu jakoś tego uniknęliśmy. Weszła z gorącym naparem z lipy, słodzonej... Czytaj dalej →
Tratwą po Biebrzy
Biebrza wije się, kręci, meandruje. Prawdziwie prawdziwa rzeka, z lewej i z prawej szuwarami porośnięta, nie szeroka wśród pól i mokradeł ukryta, ptactwem i rybą bogata. Właśnie ta Biebrza, dzika i wolna, poniosła nas w drogę. A wszystko zaczęło się w Sztabinie. Hrabia Karol Brzostowski utworzył Rzeczpospolitą Sztabińską. Zniósł pańszczyznę już w pierwszej połowie XIX... Czytaj dalej →